Anneke van Giersbergen - klub Pod Minogą 1 czerwca 2012:)
Dawno dawno temu żył sobie mały chłopiec, który marzył o tym, by zobaczyć na żywo
byłą wokalistką wspaniałego zespołu The Gathering - Anneke van Giersbergen, która teraz skupiła
się na karierze solowej. I w życiu ten chłopiec nie przypuszczałby, że jego marzenie się spełni.
Ale stało się i tak 1 czerwca 2012 roku w dzień dziecka wstał bladym świtem, aby zdążyć na autobus
do Krakowa, z którego potem miałby pociąg do miasta koziołków. Nie powiem, że się nie poświęcił,
bo cała podróż trwała 11.5 godziny w jedną stronę ale warto było... Niech chłopiec sam powie, jak
to wyglądało, co czuł i przeżywał.
Sama jazda pociągiem niesamowicie nudna, spałem tak na chwilkę, przymykałem oczy ale
nie dałem rady zasnąć. Cały pociąg był zapchany, nie było ani jednego wolnego miejsca. Z nami
jechała dziewczyna na oko - 20 lat, która wyprowadziła z równowagi wszystkich. Rozmawiała
przez telefon ponad 2 godziny, bardzo głośno i nie wyszła na korytarz tylko siedzia z nami
w przedziale i gada: o swoich chłopakach, jaką to sukienkę sobie kupiła na wesele, ile jej
koleżanki mają dzieci, kto kogo z kim zdradził itp. Pewnej pani skończyła się cierpliwość i poprosiła
aby wyszła albo skończyła rozmowę bo nie interesuje ją jej życiorys a jak będzie chciała go poznać
poprosi o napisanie CV.
W końcu dojechaliśmy do Poznania, przywitała nas koleżanka mojej siostry,która czekała na nas na
nowiuteńkim dworcu. Oprowadziła nas po Poznaniu, tak na szybko. Muszę powiedzieć, że miasto samo
w sobie mi się podobało. Z tymże wszystko było przygotowane na Euro 2012 i co krok jakieś rowy,
rozkopy, dźwigi.

Przyszedłem do klubu "Pod Minogą" około 19.00 bo było napisane na bilecie, że wpuszczają o 18.30.
Przysiedliśmy się do takiej pary z Częstochowy, pogadaliśmy chwilę i weszliśmy na górę. Pan przybił
nam pieczątki na rękę i ja wyszedłem szukać szatni. Jak się okazało na próżno, bo jej po prostu nie było.
Z tymi wszystkimi rzeczami, torbami, kurtkami staliśmy przed sceną, bo nie było gdzie tego zostawić.
Troszkę nie na miejscu. No ale jakoś to zniosłem. Przed koncertem zobaczyłem znajomego z forum
Closterkeller, podszedłem do niego, trochę pogadaliśmy i zaczął się występ pierwszego zespołu supportującego
Anneke. No co mogę powiedzieć? Taka metalowa Avril Lavigne. Bardzo schematyczne granie, wokalistka prawie
cały czas była pod dźwiękiem. Nie wiem czy miała słaby odłsuch ale jednak nie było to najmilsze doświadczenie.
Nie mogę powiedzieć, bo była niesamowicie sympatyczna ale chyba nic poza tym.
Tutaj macie jak śpiewa
Kill Ferelli - JulyI osiem numerów to trochę dużo no ale skończyła, poczekałem chwilę i dobiegły mnie pierwsze dźwięki zespołu
Frames. Podobali mi się, grają klimatycznie. Dla kogoś, kto lubi taką muzykę - post-rock to jak najbardziej.
Naprawdę miłe dla ucha granie, zamknąłem na chwilę oczy i zatopiłem się w tych dźwiękach.
I znów chwila przerwy i na scenie ukazali się muzycy bandu Anneke. Zaczęli stroić gitary m.in nową, którą
Anneke dostała od kogoś.
Pięknie się prezentowała....

I w końcu na scenę weszła Ona - uśmiechnięta od ucha do ucha. (Jaka ona niziutka - pomyślałem sobie). I zaczęło
się od Feel Alive. Rozgrzała całą publiczność , co chwila wymieniając uśmiechy, pokazując coś do kogoś.
Jak ona śpiewa to chyba każdy z nas wie ale jak to brzmi na żywo. Ja nie mogę. No głos wobec którego nie można
przejść obojętnie. Zagrała większość numerów ( o ile nie całą płytę) z Everything Is Changing. I powiem wam, że ten
album na żywo brzmi całkiem inaczej, rockowo, z pazurem. Nie jest wygładzony a wręcz przeciwnie niektóre
numery brzmią naprawdę agresywnie. Sam koncert to było jedno z lepszych rzeczy, które niedawno mnie spotkały.
Jej, jaka ona jest kochana. Uśmiechnięta, pogodna. A jakie "strzela" miny.
No można się patrzeć i patrzeć i nie ma się
jej dość. Anneke ma coś takiego w sobie, że jak śpiewa to bardzo często pokazuje gest adekwatny do tego, co w danej
śpiewa. Np, bijące serce, kręcącą się kółko. I jest to takie śmieszne ale nie jakieś infantylne po prostu robi to z niej taką
małą dziewczynkę, z wielkim głosem.

Co mnie ucieszyło? Oczywiście dwa numery The Gathering - Saturnine i Even The Spirit Are Afraid. Ten pierwszy numer
odśpiewany z nią od słowa do słowa. Z charakterystycznym murmurandem publiczności.
Circles - na żywo brzmi bajecznie. Ona sobie tak po prostu stanęła i zaśpiewała jak anioł. Niestety w odbiorze tego numeru
i jeszcze następnego przeszkadzała mi grupka osób stojąca obok mnie. Dziecinne zachowanie, pogo do numerów przy
których człowiek nie spodziewałby się tego w ogóle. I klaskanie - sam nie wiem jak to ocenić. Czy było to robione celowo,
czy rzeczywiście nie potrafili klaskać do rytmu ale ja na miejscu Anneke powiedziałbym, żeby przestali klaskać. Bo wybijali
ją z rytmu, to klaskanie nie było adekwatne do piosenki. Miazga, jak dla mnie miazga. Potem ten incydent z wrzuceniem na sscenę.
Na początku Anneke odskoczyła, z pewnością się przestraszyła a w klubie ani jednego ochroniarza, nikogo, kto czuwałby nad
bezpieczeństwem. Tak samo "fruwający" ludzie, jakaś blondyna na baranach jakiegoś barana. No ale nic nie było w stanie zepsuć
mi tego dnia. NIC i NIKT. Zagrała jeden numer, bardzo ładny, spokojny i nie mam pojęcia co to było. Podobał mi się i jakby ktoś
mógłby mi napisać jego tytuł byłbym wdzięczny.
I był jeszcze numer Devina - Hyperdrive - po prostu energetyczny czad!
W
Stay wspomogła Annie wokalnie wokalistka supportu ale mogła
tego nie robić. I tak ja skupiłem się tylko na Anneke.
Na bis było znakomite Witnesses. Z czego się ucieszyła moja siostra bo jest to jej ulubiony numer Anneke.
I skończyło się, zeszła ze sceny powtarzając: I love you... No wspaniałe. Może w tej ralacji za dużo jest cukru, może zbyt
gloryfikuję Annie ale nie da się inaczej, por prostu się nie da.
I muszę chyba to powiedzieć - kocham ją! I niech sobie nagrywa "potupaje" jak na żywo, nawet jak zaśpiewałaby "Wlazł kotek
na płotek" brzmiałby to magicznie.
Po występie czekałem na nią pod czerwoną kotarą. Wyszła do nas ale powiedziała, żebyśmy przeszli trochę dalej, bo tu nie ma
miejsca. Ja powiedziałem, że spieszę się na pociąg i zrobiłem sobie z nią pamiątkowe zdjęcia. Troszkę mokry na nim jestem ale
w klubie było tak duszno, że ledwo człowiek oddychał.

W ogóle paranoja - teraz sobie przypomniałem, że na górze był koncert Anneke
a na dole najzywczaja w świcie IMPREZA. Haha... NO szkoda słów na ten klub. Mam nadzieję, że moja noga chyba już tam nie postanie,
chyba że (tak jak powiedział Moggie - The Gathering się reaktywuje z Annie i wystąpią tam. Haha....
Wspomniałem też o BLD, że istnieje takie miejsce, gdzie ludzie ją wielbią. Haha
i żeby sprawdziła w wolnej chwili. łatwo zapamiętać.
Pożegnałem się z nią i pobiegłem z siostrą na pociąg. W tunelu spotkałem chłopaka, z którym zamieniłem parę zdań przed koncertem.
On miał swój pociąg dwie godziny po moim. Jak wyniknęło z rozmowy jest to nasz forumowy kolega - Moggie. Zmobilizowałem go
aby częsciej wpadał na BLD. Obiecał poprawę. I wybiła 1.38 i odjechałem z Poznania. Z głową pełną myśli, z emocjami i wspomnieniami,
które będę pielęgnował do końca życia...
I tak oto spełniło się marzenie małego chłopca. Pamiętajcie, marzenia się spełniają tylko mocno musimy w to wierzyć!